wtorek, 17 września 2019

porywacze nie zawsze okrutni






36-latek, Cezary R., w Białymstoku porwał córkę , usłyszał zarzut pozbawienia wolności ... .  Kowalski, w N. porwałsyna....Liczby rosną. Częściej „porywają” ojcowie. Porwania przez matki są znacznie rzadsze. W Polsce regułą jest, że dzieci „przyznawane” są matkom, choć , jak wiadomo, „właścicielami” porywanej „rzeczy” zawsze są oboje rodzice. W roku 2010 było  21 porwań, w 2013 było już 350....Liczby rosną, dzieci cierpią, cierpią też oboje rodzice, cierpią „porywacze” . Nie porywają dla okupu. Dlaczego więc to robią ?  Są okrutni, bezwzględni ? Tłumaczą, piszą, bronią się, chcą być z dzieckiem , ponosić koszty utrzymania, wpływać na jego wychowanie.   Skoro więc nie ma problemu utrzymywania tzw.alimentacji, dlaczego „porywają”?. Są odhumenizowani? Pozbawieni uczuć wyższych?Społecznie niedostosowani?

Tymczasem prawo rodzica, każdego rodzica, do pozostawania z dzieckiem w stałych stosunkach jest prawem przyrodzonym i niezbywalnym. Tak też konwencja, ratyfikowana przez Polskę. Tak konstytucja, chroniąca rodzinę.

Wydumane w minionym okresie ustrojowym i na użytek tamtej władzy tzw. kontakty są zaprzeczeniem prawa przyrodzonego, niezbywalnego tak rodzica, jak i dziecka, są procesową farsą, dehumenizowania rodziny, dziecka. Jeśli terror posiada charakter państwowy , wszelkie okrucieństwo władzy jest usprawiedliwione, staje się normą - pisał J.J. Reuseau. Normą stała się praktyka eliminowania ojca z życia dziecka, praktyka rozbijania rodzin, szkodliwa społecznie.

Zbyt często  chodzi bowiem nie o utrzymanie dziecka, lecz o ściganie z miesiąca na miesiąc, z reguły ojca, w nieskończoność, patologicznie, sprowadzania go  wyłącznie do  pogardliwej roli-alimenciarza.  Zaszczepiając dziecku nienawiść, wypalają w jego dziecięcej psychice wyniszczające zło,  jak znak wypalony gorącym żelazem na czole niewolnika , a przy tym na całe życie ( vide K. Kofta (Jak pokochać,,porzucić..).  Agresja więc,  nienawiść   zatruwa życie drugiemu rodzicowi, dziecku angażując wszystkich przeciw wszystkim, przeciw temu, co najdroższe.  Niewątpliwie, takie zachowania, a więc przeciw prawu, dobrym obyczajom nie mogą, nie powinny być  chronione, skoro rzekomo żyjemy w  państwie prawa. Są nadużyciem, szkodliwym społecznie, rodzącym uzasadniony bunt ściganego rodzica, z reguły ojca „porywacza”. Przemoc rodzi bunt.  Bezsensownie angażuje  cały  aparat przymusu: sądy, prokuraturę, komornika..., by wykazać, że to, co białe jest czarne, że prawo rodzica i dziecka jest tylko iluzją.   
 Powszechnie znane jest sfeminizowanie sądów zwanych przy tym rodzinnymi. Sądzą ludzie młodzi, początkujący w zawodzie, często pochodzący z rodzin rozbitych, samotne matki, wychowywane bez ojca-jak w życiu.  Ta praktyka miała swoje uzasadnienie ustrojowe. Chodziło o wychowanie nowego ,socjalistycznego człowieka, pozbawionego rodziny , przykładu, wzorca - Pawełka Morozowa. Zdaniem Sądu Najwyższego,  „w razie rażąco niewłaściwego postępowania osoby uprawnionej, budzącego powszechną dezaprobatę, dopuszczalne jest oddalenie powództwa na podstawie przepisu art. 5 kc, a więc nadużycia uprawnień. Nie może to nastąpić, gdy uprawnionym jest małoletnie dziecko” ( Z. Krzemiński, Alimenty i ojcostwo ). Hmm, problem w tym, że to nie dziecko zachowuje się rażąco sprzecznie z dobrymi obyczajami. Regułą jest, że drugi rodzić. Co wtedy ? Sędziowie nie dostrzegają tego problemu.
Dziecko uczone od najmłodszych lat nienawiści  wobec rodzica, z chwilą osiągnięcia pełnoletności, ma już na tyle zubożoną  osobowość, że zamiast obowiązku posłuszeństwa, szacunku, miłości, wbrew elementarnemu prawu, wartościom  chrześcijańskim ( czcij ojca i matkę swoją ) samo staje się „czym skorupka za młodu nasiąknie”, donosicielem na wzór tegoż nieszczęsnego Pawełka .

Tragedia ojca i dziecka, pokazana w filmie „Tato”wzbudza śmiech w kinie, choć ani ojcu ani dziecku nie było do śmiechu. Śmiech wzbudzało zachowanie  ludzi aparatu sprawiedliwości - przemocy zła nad dobrem, jak w Procesie Kafki. Jako aplikant przyglądał się uważnie tamtej praktyce.

 Niewątpliwie prawo do pozostawania z dzieckiem w stałych stosunkach jest prawem przyrodzonym i niezbywalnym. Jest prawem szczególnym. Nie można się go zrzec. Każdemu pokrzywdzonemu przysługuje więc  ochrona jego praw. Nie może być prawdziwie wolnym naród, którego członkowie rezygnują ze swoich praw ( apel Ruchu Obrony Praw Człowieka z 25.03.1977r).

Pokrzywdzeni chcą mieć, chcą widzieć ochronę ich prawa, poszanowanie wartości powszechnie akceptowanych dobra, piękna, słuszności, chcą korzystać ze swego prawa, mają obowiązek chronić dziecko. Prawem  jest, jak  pisał przed dwoma tysiącami lat Ulpian: postępować uczciwie, nikogo nie krzywdzić, oddać każdemu to, co mu się należy.
Upominamy się o prawa zwierząt ( i słusznie - S.J.), jak pisze Cz. Bielecki, a więc dlaczego mamy nie domagać się ochrony praw ludzi, dzieci ? Czy to nie po chrześcijańsku ?

Nie należy się dziwić, że w takich warunkach, przemocy zła nad dobrem , mamy coraz więcej dzieci potrzebujących „psychiatryka”,  bo zawiedli rodzice zawiedli sędziowie, zawiodła władza, a „psychiatrii dziecięcej grozi zawał” ( vide Rz_ta 22.11.2018). Terror, przemoc nad bezbronnymi trwa. Władza zapatrzona w swoje interesy ślepa. Rozsądek zamieniono w bezmyślenie.
Zmieniła się też -jak pisze ks. Prof. F. Longchamps de Berier -kultura prawna. Arbitralne procesy uważa się za wypaczenie. Tymczasem, w obowiązku poszukiwania prawdy, także i w szczególności przed sądem, kultura prawna wymaga wysłuchania drugiej strony z otwartością.  

Film Tato, ośmiesza , obnaża praktykę sądową.

Moja znajoma, koleżanka „po fachu”, sama sądząca 11 lat, 10 lat rozchodziła się ze swoim mężem, konsekwentnie przez wiele lat zaszczepiała dzieciom nienawiść, odbierała im  ojca, ojcu -dzieci. Zrobiła to skutecznie. Po śmierci b. męża zapytana po co to robiła, odpowiedziała z pełną szczerością: to było silniejsze ode mnie, musiałam. Zniszczyła męża ,dzieci, wszystko, a w końcu i siebie. Została sama. Pomogła jej w tym władza, nie Państwo, proszę nie mylić Rzeczypospolitej z władzą przemijającą.

Oczywiście  sądy mają obowiązek kierować się  dobrem dziecka, dobrem rodziny, służyć pomocą. Dobro dziecka wymaga delikatności, umiejętności, rozumu , a także i   przede wszystkim doświadczenia życiowego.
W jednej ze spraw sędziowie, bez żenady, pozbawili ojca władzy rodzicielskiej, następnie  ograniczyli i wyznaczyli tzw. kontakty ojca i dziadków, którzy je wychowywali w swoim domu, z dziećmi, jednakże nie u dziadów, nie u ojca, lecz...stryja (?), choć przez kilka lat wykazywaliśmy, że ani dziadkowie ( którzy wychowywali!) ani ojciec dzieci nie zjadali. Zwyciężył ostatecznie rozsądek rodziców i „pomoc” sądu okazała się ....zbędna. Cała rodzina żyje ze sobą „jak trzeba”.

Świadczenia  alimentacyjne (utrzymanie dziecka) służyć mają podstawowemu celowi  możliwe są  także świadczenie w naturze. Tak też uchwała Pełnego Składu SN z 16.12.1988. Nic nie straciła na swej aktualności. Z mojego wieloletniego doświadczenia,  człowieka i adwokata wynika, że to naturalne świadczenie ( utrzymywanie) podstawowe uprawnienie rodzica , dziecka jest najbardziej korzystne, słuszne, bo dlaczego niby rodzic , z reguły zawsze , ma być płatnikiem drugiego ?  Dlaczego przed rozwodem zachowuje się , jak trzeba, a po rozwodzie odbiera mu się to prawo ? Zmuszony jest porywać, by zaspokajać potrzeby dziecka w sposób naturalny, bez przymusu władzy miłościwie panującej ? Odbiera się prawo do miłości wbrew prawu, logice, prawu naturalnemu, potrzebom dziecka, które nadal chce mieć i kochać oboje rodziców,  bez względu na to, czy piegi na nosie są po mamie, czy po tacie.  Władza winna to wreszcie pojąć, bo pierwsze w każdym zawodzie: nie szkodzić !

W starożytnej Grecji sądzili ludzie dopiero po 60-ce, gdy mieli doświadczenie życiowe. Tymczasem u nas,  te najtrudniejsze sprawy rodzinne powierzono początkującym w zawodzie - dzieciom, można powiedzieć.  Władza pozbawiła też możliwości odwołania się do Sądu Najwyższego  ( !), choć nie znaczy, że tam są Aniołowie, przyjmując, że te najtrudniejsze sprawy są zbyt proste.

Zdaniem  SN, tylko ekscesy i skrajne błędy sędziów obciążają budżet państwa (podatników) odpowiedzialnością odszkodowawczą, pisze M. Domagalski - przywołując orzeczenie II CSK 560/17. Co to są ekscesy obowiązujące prawo nie definiuje.  Nie sposób więc nie zadać pytania, czy  rażące błędy wobec rodziny pozostającej pod ochroną prawa (vide konstytucja) to ekscesy, czy tylko rażące błędy przeciw bezsilnemu dziecku, prawu ?

Wg mojej wiedzy, Romowie, muzułmanie trzymają się mocno. Tam  rodzina decyduje o swoich prawach, nie władza, nie zawsze kompetentna. Przed laty czytałem, jak to czarny archeolog będzie prowadził badania na gruzach Paryża i mówił ‘ „tu żyła cywilizacja białych”.

Gdy prawo  urąga bożemu, chrześcijanin nie ma obowiązku go przestrzegać, bo władza, która nie przestrzega praw niczym ni różni się od bandy zbójów- pisał Św. Augustyn już prawie 2000 lat temu. Cofnęliśmy się w naszym dorobku cywilizacyjnym ? I w takich to warunkach,  niezbywalne prawo rodzica ,dziecka, gdy odwołanie od takiego sądu- apelacja zasługuje na rolę Marzanny - pisze adw. K. Uczkiewicz - gdy pozbawiono rodziny prawa do odwołania do Sądu Najwyższego, co może rodzic pozbawiony podstawowego prawa naturalnego ? Pozostaje porwanie ?

Wprowadzono też niedawno skargę nadzwyczajną, a więc, gdy m.in. orzeczenie narusza zasady, wolności i prawa człowieka, gdy zachodzi oczywista sprzeczność ustaleń sądu z zebranym materiałem, bez uważnego wysłuchania... Nie dostrzegłem dotychczas, by choć jedna skarga na błędne orzeczenie dotyczące spraw rodziny zostało przez SN uwzględnione. Tymczasem takie będą Rzeczpospolite, jakie  jej młodzieży chowanie - przestrzegał  J. Zamojski.
Truizmem jest coś, co nie wymaga dowodzenia.
Nie ma też żadnej pewności, że orzeczenia wydane w następstwie skargi nadzwyczajnej będą sprawiedliwe, skoro nigdy nie zostały zdiagnozowane przyczyny niesprawiedliwych orzeczeń ani skala zjawiska pisze sędzia A. Łazarska. Opadają ręce, jak liście jesienią. Komu więc służy ta praktyka:  dzieciom, rodzinie ? A może władzy ? Na pewno nie Rzeczypospolitej.

To nie sędziowie niszczą wymiar sprawiedliwości, a wraz z nim całe państwo, pisze M. Gerdorf, I Prezes SN. Sędziowie SN wraz z I Prezesem SN zostali wciągnięci w niemoralną grę... (Rz-ta, 29.05.2018r). Rodzi się więc pytanie: a cóż to za sędziowie, skoro dali się wciągnąć, skoro grają niemoralnie, skoro nic nie mają do powiedzenia? Nie można więc zgodzić się z jej tłumaczeniem, że to nie sądy niszczą państwo i obywateli. A przecież, to nie kto inny ,lecz sędzia wołała, że „jesteśmy nadzwyczajną kastą”. Nie mającą nic do powiedzenia (?)

Trzeba więc karać tych, którzy naruszają prawa człowieka, pisze Bill Browder, nawołując do stosowania ustawy Magnickiego.

Zagubiła się nam w tej powojennej rzeczywistości istota zachowania „ jak trzeba” - dobra, przyzwoitości, praw człowieka, dziecka. Wiedziała 17-letnia  Inka, gdy durnie odbierali jej marzenia, życie.
Mimo odzyskania niepodległości procesowa farsa w sprawach najważniejszych dehumanizuje społeczeństwo, rodziny. Jak pisze Cz. Blicharski, zesłaniec Workuty, lotnik Dywizjonu 300, człowiek-instytucja. „To może zabrzmi za ostro, ale wydaje się, że nie mamy w tej chwili do czynienia z narodem polskim. To jest masa etniczna”.Za świadomy naród polski uznałbym 5-10% z nas (Biuletyn IPN Kresy).
Ludzkie zło jest bez reszty uwarunkowane społecznie - pisał J.J.Reusseau .

Jeszcze raz obejrzałem w TV Wesele Wyspiańskiego. Jeszcze i jeszcze raz trzeba nam się  wsłuchać w „miałeś chamie złoty róg”.  Ś.p. Cz. Niemen, którego durnie także niszczyli przez wiele lat, zrobił to doskonale. Pieśń brzmi , jak spiżowy dzwon, złowrogo, przywołuje do rozumu, opamiętania,uczciwości.  Czy przywoła ? Kogo ? Rzeczpospolita to nie tylko sienkiewiczowski postaw sukna.
Kończę tę smutną opowieść o sprawiedliwości. Dość rozbijania rodzin. Wara więc władzo od naszych dzieci.


Adw. Stanisław Jaworowski

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Takie będą Rzeczypospolite...

Nie budzi wątpliwości definicja “niebezpieczenstwa” przywołana przez dr H. Hak /Rz-ta 13.08.2010r. Nie o definicję jednak chodzi. Przywołanie definicji nie dowodzi jeszcze istnienia niebezpieczeństwa ewentualnych zmian, na przyszłość, w sądownictwie rodzinnym. Autor nie wskazuje , jakie przewiduje się zmiany i na czym polega niebezpieczeństwo tych zmian. Skoro jednak już sam tytuł artykułu brzmi donośnie “Sądownictwo rodzinne w niebezpieczeństwie” rozważyć należy, czy istotnie jest tak dobrze w tym sądownictwie , iż żadne zmiany nie są potrzebne.
Już sama data uchwalenia kodeksu rodzinnego – rok 1964 – mówi sama za siebie. Władza ludowa trzymała się nieźle, choć rysowało się pękanie betonu. Było to na 4 lata przed pamiętnym rokiem 1968 .Chciałoby się powiedzieć “ O roku ów...” Znamienne lata.
Na całego więc trwał proces usiłowania wychowania nowego młodego człowieka . Wzorem był nadal Pawełek Morozow. Kupione, oszukane przez władzę sowiecką dziecko doniosło na swoich rodziców; jego tragedia gdy uświadomił sobie, co zrobił. Podobno jego pomniki do dziś stoją w Rosji, jako symbol oddania władzy, w rzeczy samej sprzeniewierzenia się wartościom moralnym, rodzicom, rodzinie. Nieomylna władza, nieomylna partia, cenzura, niemy sejm podporządkowane zostały naczelnemu hasłu: wychowania nowego socjalistycznego człowieka. I u nas, odcinanie korzeni rodzinnych, rodowych, zakłamania historii, wymazywania wartości , którymi rodzina stała w przeszłości realizowano skrupulatnie. Cel ten realizowano w szkole, w środkach przekazu, temu celowi służyły tez sądy, w tym rodzinne; zadaniem sądów było - jak wiadomo- władzę ludową chronić, utrwalać narzucone siłą obce wartości. Nie powinno się o tym przekonywać.
Niewątpliwie realizacja tych celów mogła odbywać się wyłącznie przez ludzi sprawdzonych, pewnych, wiernych władzy. W nagrodę dostawało się bezkarność- immunitet. Ciekawe, że państwa demokratyczne / Francja, Niemcy, USA, Austraia / nie znają immunitetu, choć niezależność sądownictwa nie budzi wątpliwości. U nas nadal
immunitet pozostał, a przy tym , co nie jest bez znaczenia, nie usunięto sędziów / też prokuratorów /, którzy sprzeniewierzyli się wartościom najwyższym / vide J.Szczęsny, Koncesja na bezkarność,Rz-ta 30.09.2010r./
Utrwalony wiec w tamtym okresie model sądownictwa przetrwał wiele lat . Trwa nadal, mimo zmian ustrojowych, odrzucenia przez społeczeństwo celów tamtego ustroju. Prawo - z zasady - a więc i ustrój sądów nie nadążają za zmianami społecznymi.

Gdy więc dr Hak pisze o dorobku sądownictwa rodzinnego, choć nie wskazuje na czym on polega, nie sposób nie zajrzeć do tegoż dorobku, nie zastanowić się nad nim, nie widzieć go , nie mówić o nim. Czy więc cokolwiek zmieniać ?
Zdaniem autora, rozpoznawanie spraw rodzinnych przez jeden sąd, a także jednego i tego samego sędziego, jest rozwiązaniem optymalnym. Tak było, tak jest.
Zrozumiały jest też postulat autora, iż sędziowie w nim zatrudnieni winni mieć wszechstronne kwalifikacje i stosowne predyspozycje. Nie zauważa jednak, że wymagane w tamtym czasie kwalifikacje i predyspozycje miały służyć, służyły innemu niż dziś celowi - w Ojczyźnie wolnej.
Zdaniem autora sędziowie sprawdzili się, a więc zmian nie należy dokonywać.
Nie można odmówić słuszności autorowi, w części merytorycznej , że sędziowie winni posiadać gruntowne przygotowanie psychologiczne, pedagogiczne, socjologiczne...a także wrażliwość na ludzką krzywdę. Czy takie kwalifikacje posiadali w tamtym okresie – nie podaje. Nie podaje też, czy i ilu sędziów aktualnie takie kwalifikacje posiada. Wiadomo też, że na studiach prawniczych nie uczono pedagogiki, psychologii. Nie powinno się przekonywać, iż narzędzia te każdej osobie sądzącej w sądach rodzinnych są niezbędne. Celowo nie uczono /?/ Odpowiedź pozostawiam czytelnikowi. Nie Sybir, nie knuty, jak pisał poeta, lecz narodu duch zatruty, to jest bólów ból.
Autor wprawdzie przyznaje, że sądownictwo to wymaga doskonalenia , nie podaje jednak na czym doskonalenie miałoby polegać. Zweryfikować ? Odsunąć? Wskazać nowe wzorce ? Domagać się zmiany prawa ? Zobowiązać do uzupełnienia wykształcenia ? A może wskazać nowe wartości, cele , by przede wszystkim nie szkodzić, nie zatruwać, by zmienić praktykę?
Słusznie też zauważa, iż osobowość sędziego ma istotne znaczenie , jednakże nie dostrzega, nie podaje, czy i jakie badania przydatności do zawodu przechodzą sędziowie tych szczególnych sądów. Nie podaje też, kto i z jakimi kwalifikacjami decydował/decyduje o ich przydatności. Nie dostrzega wieku sądzących.
Nie powinno się przekonywać, iż dzieci nie powinny sądzić spraw dorosłych, spraw o najwyższym natężeniu skomplikowania życiowego. Tymczasem sądzą nie tylko sprawdzeni w okresie minionym, sądzą ludzie bardzo młodzi, chciałoby się powiedzieć : dzieci. Cóż może powiedzieć młody sądzący człowiek o sprawach , których nie doświadczył nie przeżył, który nie posiada doświadczenia życiowego, przygotowania teoretycznego, gdy na studiach prawniczych nie nauczono go tego, co ma znać w życiu zawodowym ? Zgodzić się trzeba , niewiele. A gdyby tak wypuścić na ulicę motocyklistę bez znajomości prawa drogowego?
Autor nie dostrzega też pełnej feminizacji zawodu. Proszę wskazać ilu mężczyzn sędziów sądzi w sądach rejonowych? Ilu w sądach okręgowych? Ile sądzi kobiet samotnych, rozwiedzionych, z rodzin rozbitych? Czy traumatycznych własnych doświadczeń nie przenoszą na ludzi, dzieci w sprawach osądzanych ? Czy zdolne są do zdystansowania się od przeżyć własnych ?
Autor nie dostrzega też innego zła. Sądy pękają w szwach od alimentów, alimenciarzy. Określenie odrażające. Komu z sądzących - dawniej i dziś - przychodzi do głowy, że prawo do utrzymywania własnych dzieci jest prawem przyrodzonym i niezbywalnym każdego rodzica? Prawem gwarantowanym konstytucją, gwarantowanym zdrowym rozsądkiem człowieka przeciętnie rozgarniętego. Komu przychodzi do głowy, że rodzic “alimenciarz” nie ma żadnego wpływu na wychowywanie dziecka ? Dziecko przecież ocenia to, co widzi , a więc nie widzi rodzica posyłającego matce pieniądze. Przy postawie patologicznej matki, a takie zachowania w tych sprawach nie są rzadkością, jak pisze o nich K. Kofta: wypalających, wpajających dziecku na całe życie nienawiść, gorzej niż wypalony czerwonym żelazem znak na czole niewolnika... rodzic alimenciarz nie ma nic do powiedzenia. Zasadą, regułą jest postawa sądzących aprobujących takie zachowania. Kłamstwa padają na podatny grunt. W imieniu rzekomego prawa, wbrew zdrowemu rozsądkowi, z niezrozumieniem elementarnych potrzeb dziecka, nierozumienia, że dziecko po rozwodzie tak samo potrzebuje ( a nawet bardziej !) każdego rodzica, każdego bowiem chce kochać, sprowadza się rodzica, z reguły ojca, do roli alimenciarza. Rozbija się więc trwale łączące dotychczas dzieci i rodzica więzi, utrwala się wypalany gorącym żelazem znak odbierając to, co najważniejsze: oparcie, wzajemną pomoc, szacunek, miłość. Dzieci postrzegają to, co widzą. Sąd kojarzy się im ze sprawiedliwością, skoro więc sąd zrobił z tatusia alimenciarza to znaczy, że sąd miał rację. Nie tatuś. Tatusia, który nie ma nic do powiedzenia można mieć za nic. Dzieci są spostrzegawcze. Gdy zrozumieją, co się stało jest już za późno, by przegrane życie zmienić / patrz Pawełek Morozow/ Przegrane są więc dzieci, przegrani ojcowie - alimenciarze przegrane ostatecznie matki eliminujące ojców, przegrane społeczeństwo, państwo.
Takie będą rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie –pisał kanclerz Zamojski, a w liście do syna pouczał, że to nie dla siebie, lecz Rzeczpospolitej żyjemy.
/“Raport jest wstrząsający. To, że dzieci z rozbitych rodzin rzadziej żenią się i częściej rozwodzą, jest stosunkowo mało dramatyczne, choć idą za tym konkretne ludzkie tragedie. Ale liczby mówią również, że 85 % przestępstw kryminalnych popełniają dzieci z rodzin rozbitych, 80% seryjnych morderców pochodzi właśnie z rodzin rozbitych, tyleż samo pacjentów szpitali psychiatrycznych, 75 % samobójstw popełniają dzieci, których rodzice się rozwiedli, taki sam procent popada w narkomanię..., gorzej się uczą, chorują...” – M. Ziemba, Rzeczypospolita z dnia 06.01.2005r./.
Jak więc stan zdrowia dzieci, młodzieży z rozbitych rodzin, rzeczpospolitej ma się do osiągnięć sądów rodzinnych ? Kto z sądzących zastanawiał się nad tym, że miłość rodzica nie może być przez nikogo innego zastąpiona ?
Proszę pokazać, w którym sądzie przestrzega się uchwały Pełnego Składu Sądu Najwyższego że każda forma świadczeń alimentacyjnych jest dopuszczalna ? Paradoksem jest też i to, że choć w praktyce sądowej ta uchwała jest martwa, nie przestrzega się jej, nie ma odwołań / kascji/ do SN w tychże najważniejszych społecznie sprawach. Dopuszczalne, celowe, konieczne jest więc bezpośrednie utrzymywanie dziecka po rozwodzie przez każdego z rodziców w każdym przypadku gdy jest taka możliwość. Wymaga tego interes dziecka! Wymaga tego dobro rodziny. Dobro Rzeczypospolitej. Forma bezpośredniego zaspokajania potrzeb dziecka umożliwia realizację podstawowego prawa do pozostawania z dzieckiem w stałych stosunkach / wide konwencja w sprawach dziecka/, wychowywania .
Tymczasem, na co dzień w sądach wyznacza się, jak dla ironii tzw. “kontakty” - wynalazek minionego okresu: wynalazek chory i absurdalny. Nawet kanarki spostrzegłem - i nie tylko - wiedzą, że wychowuje się dzieci razem, wspólnie, przez przykład, szacunek, miłość, wzajemne wsparcie, a nie przez kontakty. Absurd ten “ W imieniu Rzeczypospolitej” poraża, zwala z nóg. Przecież dotychczas , a więc przed rozwodem, był wspaniałym tatą. Jak to się stało, że nagle, po rozwodzie, staje się odrażającym alimenciarzem, którego trzeba zniewolić, zamienić w przedmiot, odebrać to, co jest najważniejsze w życiu człowieka – dzieci, prawo rodzica, godność; zmusić absurdalną decyzją osoby trzeciej / sądu/, jakże często obciążonej własnymi doznaniami, z uwagi na wiek, własne przeżycia, brak przygotowania nie rozumiejącej wagi uczestniczenia obojga rodziców w najbardziej skomplikowanym procesie, procesie wychowania ? Przeciw prawu rozumianemu zdroworozsądkowo, przeciw rozumowi zniewala się takiego rodzica , trwale rozbijając rodzinę.
Kto więc odpowiada za te 85-95 % skrzywdzonych dzieci ? Nieodpowiedzialna matka, nieodpowiedzialny ojciec sprowadzony do “alimenciarza”, oboje z nich ? A przecież sądy mają pomagać, zapobiegać patologiom. Jak to się więc stało, że aż taki odsetek dzieci skrzywdzono ? A może patologia prawa, patologia sądzenia ? Zauważam, konwencja nie używa tegoż żenującego w stosunkach rodzinnych, określenia; posługuje się pojęciem “stałe stosunki”, a to nie to samo, co kontakty. Państwo ma obowiązek zapewnić te trwałe stosunki , także po rozwodzie, a więc nie rozbijać lecz łączyć.
Autor oczekuje też wsparcia – tak , jak dotychczas- w Ośrodkach RODK i kuratorach. Przykłady? Pani kurator, psycholog /!/ przyznała, że jej zdaniem ojciec po rozwodzie nie jest potrzebny dziecku. Takie wystawia opinie - wywiady w sprawach. Wywiady te trafiają do sądzących. Dyrektor pewnego RODK na moją uwagę o rażąco błędnej, szkodliwej opinii tegoż Ośrodka co Panie zrobiłyście? - gdzie matka wypalała dzieciom....gorącym żelazem ... - a sześć osób bezmyślnie podpisało się na tejże opinii ,– usłyszałem odpowiedź : jak nam płacą tak pracujemy.” Rodzinę trwale rozbił sąd przy pomocy tegoż Ośrodka, jego opinii. Dzieci cierpią do dziś. Matka nadal, choć już dorosłym córkom, utrwala wypalony znak... I jeszcze jeden przykład: na jednej z rozpraw skłóconych małżonków o dziecko, sędzia zauważa: bo , jak was poślę do Ośrodka / oczywiście RODK /, to zobaczycie, co Wam napiszą...Na moje pytanie, adwokata, po części formalnej rozprawy, - To pani przewodnicząca wie , co tam robią ? –usłyszałem odpowiedź: - a kto tego nie wie ? Mógłbym przykłady mnożyć.
Autor dostrzega też konieczność szybkości postępowania . Prawdą jest, że tylko wtedy sądy spełniają swój cel. Nie podaje jednak, jak to się ma w praktyce. Czekają dzieci, rodzice .... A co będzie jeśli– mając na uwadze odsetek skrzywdzonych rodziców i dzieci - przyśpieszymy ?
Film Tato wiernie pokazuje tragedię ojca, dziecka, rodziny. Odkrywa brak kompetencji, znieczulenie, obojętność pod pozorem troski; iluzję dobra rodziny, dziecka.
Tymczasem niegodziwością jest obojętność, czekać na nieszczęście krzywdzonych i bezbronnych ( Paulus). W niebezpieczeństwie są więc nie sądy lecz dzieci, rodzina.
Sądzenie wymaga zmian. Reforma jest konieczna i to natychmiast. Potrzebny jest sąd zapobiegający patologiom , nie utrwalający je.

Adw. Stanisław Jaworowski

Nowi gdzieś ludzie będą w 100 lat po nad patrzący marli .....

Dyskusja na temat zatrudnienia osób odbywających karę pozbawienia wolności, gdy bezrobocie sięga poziomu ok.12 %, może wydawać się abstrakcyjna. Rządzący nie dostrzegają problemu. Bezrobocie utożsamia się z zapewnieniem pracy “prawym” obywatelom. Władza tymczasem ( państwo) ma nie tylko obowiązki wobec “prawych”. obywateli
,,jest wiele sił w narodzie i tyle mnogo ludzi...”
Pozbawienie wolności to nie to samo, co skazanie na pozbawienie pracy. Także wobec nich państwo ma obowiązki, szczególne obowiązki. Jest to obowiązek zagwarantowany konstytucyjnie (art. 64 Konstytucji RP). Temu obowiązkowi odpowiada prawo każdego obywatela do pracy. Przez pracę realizuje się człowiek. Skazani, to w większości ludzie młodzi, pozbawieni przykładu dobra, ale i pracy w rodzinach. Kara pozbawienia wolności ma swój cel i sens. Jej celem nie jest i być nie może zamknięcie człowieka w czterech ścianach. Tak jest wygodnie, praktycznie. Zamknąć, odizolować jest najłatwiej, wygodnie. Skazani, to też obywatele. Praca człowieka rozwija. Bezczynność zabija, demoralizuje, uczy pasożytowania na pracujących. Resocjalizacja, przywracanie skazanego społeczeństwu – a traki jest cel i sens kary - nie może odbywać się bez pracy, w warunkach izolacji. Praca uczy i wychowuje; zapobiega przestępczości osób opuszczających zakłady karne.
Człowiek jest jak zwierciadło pisał J. A. Komensky, trzeba podać mu rękę, wyciągnąć zwierciadło z błota i znowu będzie spełniać swoją funkcję. Pozbawienie skazanych pracy jest bezprawne, społecznie szkodliwe. Jest też nieuczciwe wobec pracujących. Odbywający karę winien zapracować na siebie, ma obowiązek spłacić dług wobec pokrzywdzonych, rodziny, społeczeństwa. Irracjonalne jest więc utrzymywanie skazanych przez tych, którym wyrządzili krzywdę. Jest nielogiczne. Mamy wszyscy wobec siebie obowiązki. Obowiązki ma więc i władza. Z tych obowiązków ma być rozliczana, rozliczana za każdego obywatela, także pozbawionego wolności.
Zapewnienie pracy pozbawionym wolności stanowić winno podstawowy element programu wychodzenia z demoralizacji, wychowania, przywracania wartości.
Aktualnie, na około 90 tys. osadzonych, zatrudnionych jest jedynie ok. 3140 skazanych. Większość z nich przy pracach administracyjno-gospodarczych wykonywanych na rzecz jednostek penitencjarnych, opłacanych w całości ze środków budżetowych.
Źródło:http://bezrobocie.org.pl/files/1bezrobocie.org.pl/public/biuletyny_fise/080929_biuletyn_nr_11_wiezniowie.
Skazani mają też prawo do uczciwego wynagrodzenia. Jest to ich prawo. Skazanie bowiem nie pozbawia prawa ani do pracy ani do uczciwego wynagrodzenia.
Obowiązkiem państwa wobec skazanego jest dostosowanie kary do zapobiegawczego i wychowawczego oddziaływania. Takie jej ukształtowanie, by najskuteczniej zapobiegać powrotowi do przestępstwa. Obowiązek ten nie jest iluzją, wynika z ustawy (art. 53 kodeksu karnego). Badania i lata doświadczeń podważyły skuteczność resocjalizacji w zakładach karnych, wskazując na ujemne skutki izolacji więziennej (zob też J. Śliwowski, Kara pozbawienia wolności we współczesnym świecie, Warszawa 1981).

Praca podczas odbywania kary pozbawienia wolności pozwala skazanemu na zdobycie doświadczenia, kwalifikacji zawodowych. Ułatwia późniejsze znalezienie zatrudnienia po opuszczeniu zakładu karnego, wykształca nawyk pracy, stwarza szansę przywrócenia społeczeństwu. Każda zatem forma pracy jest korzystna. Każda praca jest konieczna. Jest, jak powietrze konieczne do życia. Daje kontakt ze światem zewnętrznym, pozwala zerwać z więzienną monotonią, zdobyć umiejętności, środki pieniężne, obniża społeczne koszty wykonania kary, uczy właściwych postaw społecznych.
Praca ma też być ekonomicznie efektywna, opłacalna. Praca nieekonomiczna demobilizuje, niweczy sens pracy, degraduje osobowość, pogarsza stan finansów państwa, obciąża obywateli kosztami zaniedbań rządzących.
Priorytetem dnia dzisiejszego winno być tworzenie i rozwój przywięziennych zakładów pracy, ale także stanowienie regulacji prawnych ukierunkowanych na zwiększenie rynkowego zainteresowania pracą skazanych.
Bez pracy skazani z każdym dniem, na oczach społeczeństwa ulegają degradacji psychicznej i społecznej. Kara, w warunkach izolacji i bezczynności, jest bezmyślna; może odstraszać, lecz nie zapobiega powrotem do zakładu karnego. Korzyści płynące z pracy nie ograniczają się do nabywania przez pracujących skazanych czysto technicznych umiejętności związanych z wykonywanymi zadaniami. Pozwalają poznawać, utrwalać mechanizmy rządzące społeczeństwem, Pomagają w późniejszej aktywizacji zawodowej, zachęcają do porzucenia drogi przestępczości.
We Francji, jak wynika z raportu nr 166, sporządzonego przez Izabelę Budzyńską na użytek Sejmu RP ( już w roku 1999 !), prawo do pracy zostało zagwarantowane skazanym w art. 720 kodeksu postępowania karnego. Wykonywanie pracy przez więźniów ma charakter dobrowolny. Praca daje możność zarobkowania oraz zdobycia nawyków i umiejętności, pomocnych w resocjalizacji społecznej i zawodowej. Wszyscy skazani, niezależnie od kwalifikacji czynu, za który zostali skazani, mogą żądać propozycji pracy. Ustawodawstwo francuskie obliguje władze aby podjąć niezbędne działania zmierzające do tego, by praca więźniów była produktywna, by wypełniała normalny dzień pracy (art. D. 100). Przy doborze pracy dla więźniów, w miarę możliwości, uwzględnia się nie tylko predyspozycje fizyczne i intelektualne każdego więźnia, ale również możliwe efekty resocjalizacyjne pracy. Bierze się również pod uwagę sytuację rodzinną każdego ze skazanych oraz zobowiązania skazanego do zapłaty odszkodowań..
Już w drugiej połowie lat 80-tych resort sprawiedliwości - któremu we Francji podlega administracja penitencjarna - zaczął tworzyć miejsca pracy poza zakładami karnymi, szczególnie przy obiektach użyteczności publicznej. Z powodzeniem funkcjonuje tam system korzystania z pracy skazanych w oparciu o wydaną koncesję. Administracja więzienna wydaje koncesjonowanemu przedsiębiorstwu zezwolenie na zatrudnienie więźniów na podstawie umowy, na warunkach określonych przez przepisy penitencjarne. Przedsiębiorstwo koncesjonowane dostarcza narzędzi i materiałów do produkcji oraz prowadzi zbyt produktów.
Na uwagę zasługują również rozwiązania przyjęte przez belgijski kodeks karny. Zasadą jest, że osadzeni w areszcie mogą pracować, zaś skazani mają obowiązek pracy. Więźniowie mają prawo do udziału w różnych zajęciach, których istotną częścią jest praca. U źródeł takiej regulacji leży zapis konstytucyjny, który wszystkim obywatelom gwarantuje prawo do pracy. Zakłady zamknięte dysponują warsztatami przywięziennymi. Zatrudnienie osadzonych w zamkniętym zakładzie karnym jest obowiązkiem dyrektora ds. organizacji produkcji w tym zakładzie. Administracja zakładu karnego zwraca się do zwierzchnika administracji terenowej o pomoc w nawiązywaniu kontaktów, które mogą pomóc znaleźć pracę dla skazanych. Kierownictwo zakładów karnych podejmuje starania o pracę dla więźniów, składa oferty pracy na przetargach i prezentacjach. Pracy dla skazanych, odbywających karę w otwartych zakładach karnych, poszukuje personel tych zakładów kontaktując się z giełdą pracy, urzędami ds. tymczasowego zatrudnienia , służbami ds. pomocy post-penitencjarnej oraz instytucjami kształcenia zawodowego.
W Stanach Zjednoczonych zapewnienie więźniom pracy należy do zadań Federalnego Biura Więzień (Federal Bureau of Prisons.) Praca traktowana jest w tamtejszym systemie penitencjarnym jako element rehabilitacji. Wszystkich więźniów osadzonych w więzieniach federalnych obowiązuje wykonywanie pracy, z wyjątkiem tych, którzy zostali zwolnieni przez lekarza. Zakłady produkują zróżnicowaną gamę towarów. Większość więźniów pracuje w samym zakładzie karnym przy porządkowaniu terenu, obsłudze stołówki, konserwacji urządzeń. Ponadto część więźniów federalnych znajduje zatrudnienie w bazach wojskowych (produkcja detali), a także w lasach państwowych. Przepisy ogólne dotyczące zatrudnienia więźniów federalnych przewidują, że na mocy umowy zawartej na okres trzech lat pomiędzy prokuratorem generalnym a władzami stanowymi, więźniowie mogą być zatrudnieni w stanie, w którym odbywają karę pozbawienia wolności, produkując wyroby, materiały, wykonując roboty publiczne lub prace związane z konserwacją urządzeń w instytucjach danego stanu (18 USC. Sec. 4002).
Obowiązek pracy przewiduje również Szwedzka ustawa więzienna (O postępowaniu poprawczym w zakładach karnych") obowiązująca od 1974 roku. Jest to krótki akt prawny, regulujący kwestie podstawowe i niektóre wybrane problemy szczegółowe. Więźniowie mają obowiązek pracy oraz udziału w zajęciach, jeżeli można od nich wymagać (art. 12).
Na mocy obowiązujących w Wielkiej Brytanii przepisów Reguł Więziennych (Prison rules) wydanych w oparciu o ustawę o więzieniach (Prisons Act 1952) wszyscy skazani mają obowiązek pracować. Prace zapewnia Służba Więzienna (Prison Service.). Podstawą jej wykonywania jest umowa zawarta pomiędzy władzami centralnymi Służby Więziennej a zewnętrznym kontrahentem. Rząd prowadzi aktywną politykę wspierania rozwoju pracy skazanych. Praca wykonywana jest głównie w zakładach przywięziennych. Przeważająca część powstającej tam produkcji zbywana jest przez Służbę Więzienną z jej przeznaczeniem na wewnętrzne potrzeby sektora więziennego.
U nas “wszystko zostało zrobione”( tak uważał Wielki Książę Konstanty !) nie ma nic do, zrobienia” Nadal obowiązuje model z minionej epoki : zamknąć!
Okazuje się też że liczba osadzonych ( w stosunku do liczby mieszkańców ) w krajach zachodnich jest mniejsza niż w Polsce. Raport Eurostatu z dn. 19.07.2009 r. jest wstrząsający:
Polska jest krajem, w którym odsiaduje wyrok największa liczba więźniów w całej Europie. Spośród 600 tysięcy więźniów w UE, 90 tysięcy siedzi za polskimi kratami. Dwukrotnie większe od nas Niemcy w więzieniach trzymają ok. 73 tysięcy przestępców...
Rządzący, od miesięcy już, zarzucają nas bezsensownymi informacjami na temat tzw. kryzysu gospodarczego, nie podając jego przyczyn. Nie dostrzegają, nie chcą widzieć, że koszt utrzymania niepracującego, więźnia w Polsce to 76zł dziennie, czyli 2.280zł miesięcznie. Roczny koszt utrzymania to kwota ...... (!).Utrzymanie wszystkich więźniów to prawie 2.5 miliarda zł. (!). I z tej przyczyny warto zastanowić się nad dalszym sensem utrzymywania tej jakże patologicznej sytuacji w więziennictwie.
Jak pisze J. Consodine, 20-kilkuletni kapelan więzienny w Nowej Zelandii : do więzienia trafiają biedni, więzienia brutalizują ludzi, zwiększają wskaźnik przestępczości, więzienie niszczy więzi międzyludzkie, więzienie jest miejscem rekrutacji do grup przestępczych, ,są kosztowne ,odstaaszenie jest mitem... /J. Consodine, Sprawiedliwość naprawcza, Warszawa 2004 r., str. 37./.
Kara bez pracy jest karą bezprawną, bez wątpienia zubaża osobowość, pogłębia patologię. Zmiany są konieczne natychmiast.
adw. Stanisław Jaworowski
Marcin Wnuk Lipiński
http://biurose.sejm.gov.pl/teksty/r-166.htm
http://www.dziennik.krakow.pl/public/?2006/08.12/Kraj/01/01.html
http://bezrobocie.org.pl/files/1bezrobocie.org.pl/public/biuletyny_fise/080929_biuletyn_nr_11_wiezniowie.
http://www.gazeta.policja.pl/archiwum/1204/s3a1.html
http://209.85.135.104/search?q=cache:tyKrfjNyUysJ:kprm.gov.pl/bip/071025u3uz.pdf+resocjalizacja+zatrudnienie+skazanych&hl=pl&ct=clnk&cd=5&gl=pl
http://www.fise.org.pl/files/1bezrobocie.org.pl/public/Raporty/DWozniakowska_raport_dot_wiezniow.pdf
http://finanse.wp.pl/kat,7070,title,MS-ws-programu-resocjalizacji-przez-prace-osadzonych-i-skazanych-komunikat,
http://forumprawne.org/prawo-rodzinne-opiekuncze/238753-miesieczny-koszt-utrzymania.

Komu służy?

Przed kilku laty wprowadzono t.zw.postępowanie uproszczone. Dotychczas pozew - jak każdy inny -można było napisać na 1- 2 stronach( tak, jak w innych postępowaniach), po "ulepszeniu" trzeba wypełnić 4 strony, a licząc formularz WD, nawet kilkanaście stron. To postępowanie miało służyć odformalizowaniu procedury dla zwykłego człowieka. Jak Państwo sądzicie, komu ono służy? Likwidujemy tzw. postępowanie gospodarcze. Tam też wyrządzono ludziom wiele krzywd: formalizm przesłonił cel. Co dalej ? adw. Stanisław Jaworowski